niedziela, 23 grudnia 2012

noche de paz

Hola chicos,
możecie już odtańczyć taniec wzruszenia, albo może raczej ja powinnam to zrobić - nie oszukujmy się, tęskno mi od lat do wirtualnego świata strumieni świadomości (różnorakiej jakości). Jestem częścią dziwnego pokolenia, pokolenia tworzącego słowa, a nie wyrazy. Tak, jakby zawarta w nich była recepta na alternatywną, wieczną młodość. Cóż za ochłap.

Jestem Izabelą znaną szerzej jako Perpetua, blondynką rozpoznawaną dziś po rudej czuprynie, sopranistką bez wykształcenia muzycznego i pisarką bez książki z prawdziwego zdarzenia. Nienawidzę się w tych momentach, kiedy zaczynam być zwykła, tak pieruńsko, pieruńsko zwykła, dlatego w ramach ćwiczenia swej niezwykłości wcinam kabanosy do północy i wrzeszczę na wszystkich do południa. Trzymam się formy, bo Gombrowicz siedzi mi na karku i drapie się po grzbiecie (ja go jeszcze kiedyś zdegębuję!).

Żartowałam, oczywiście, że niczego się nie trzymam.

Trochę kretyński miałam pomysł z tym zakładaniem bloga tuż przed Świętami. Nie chce mi się myśleć na żaden temat. W zeszłym roku o tej porze biegałabym jak szalona wyrywając wszystkim śpiewniki z kolędami, by poprawić "Józefa starego" na "Józefa świętego" (naprawdę chcecie śpiewać o tym, że rodzice wydali kilkunastoletnią Maryję za starego dziada?), ale ostatnio wypłukała się ze mnie teologiczna pasja i nieudolnie próbuję pozbierać wszystkie słowa Modlitwy Pańskiej do kupy, by móc znów im uwierzyć. Nie chciałabym pewnego dnia obudzić się w swym ciepłym łóżku, gnieciona przez moją pięciokilogramową kotkę i ubita na kogel mogel farmazonami tylko po to, by stwierdzić "Perp, twoja wiara umarła".

Z moją wiarą to trochę jak z naszym ojczyźnianym potworem - zdycha, zdycha, ale nie daje za wygraną. Choćby w jej sercu nożem kręcili przez lat sto dwadzieścia i trzy, to się podtrzyma kobyła i wstanie. Brzydsza, bez wyrazu i o nadgarstkach wyszczuplonych, ale z kolan się podniesie. Doskonale.

Ateizm odrzucam świadomie, bo wiem, że Bóg jest, tylko ostatnio przeżywamy ze sobą ciężkie chwile. Wolę już jednak to, niż absolutnie absurdalną duchową pustkę. Westchnijcie za mnie czasem. Za panią B. i jej nienarodzone dzieciątko też.

Dobrych Świąt sobie i Wam.
Feliz Navidad

2 komentarze:

  1. o, teraz i Ciebie wciągnęło do tego blogowego świata... hrabina Czarska wita i życzy wesołych świąt (a i dodam że jednak zostawiłam kilka pierniczków dla jednej Urszulanki, mam nadzieję, że przetrwają i dotrą z Californii do Poznania!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu, jejciu, wobec tego nie mogę się na nie doczekać! <3

      Usuń