niedziela, 3 lutego 2013

life in style of winter sale

Źle ostatnio ze mną. Prawdopodobnie będę musiała zacząć przyjmować zwiększoną dawkę leku i wcale się nie cieszę z tego powodu. Może rzeczywiście lubię narzekać, ale niech podniesie rękę ten, kto chciałby, aby jego funkcjonowanie zależało od małej białej pigułki. Zresztą, narzekanie to tylko jeden z wielu symptomów choroby, na którą te przebrzydłe dragi mają działać.

Mija rok, od kiedy zaczęłam leczyć swoją "depresję ze stanami nerwicowymi o podłożu hipochondrycznym", czyli najbardziej egoistyczne świństwo jakie istnieje. Poprawa, którą odczuwałam kilka miesięcy temu ustąpiła potężnemu rozczarowaniu samą sobą. Tyle tylko, że teraz chce mi się żyć. Tak bardzo, że chyba wkrótce wsiądę na rower. Robię tak już od lat zawsze wtedy, kiedy mi naprawdę chujowo i niedobrze.

Ninka za daleko.

Zbieram się na szufelkę, jakoś to będzie. I tak na moim kwitku będą widniały mało empatyczne słowa współbratymców - "Ta to zawsze marudzi". I dobrze, ktoś na tym świecie musi.

A teraz koniec zawodzenia i dupozawracania. Opowiem coś wesołego!
Heh, no więc to było tak: wyfrunęłam w piątek ze szkoły, pobiegłam na miasto uprzednią wyrżnąwszy się w kałużę błota i w sercu miałam nadzieję, że przeceny w Stradivariusie nie dobiegły końca. No skubane nie dobiegły, ale oprócz mnie pomyślało tak wiele kobitek i kupiły wszystko, co było dobre na moją dupę. Kurwa, polowałam na asymetryczną spódnicę przez miesiące, żeby spotkać się z odmową losu? Perp ma szczęście, bo głupi je mają - głabnęłam ostatni egzemplarz. Czarny. Za 39,99! Dobry Boże, nareszcie.

(po powrocie do domu okazało się, nie nie mam jej z czym zestawić)

Przeceny, przeceny wszędzie! Człowiek łeb traci, a dla takiego plebsa jak ja to jedyna szansa, by się na serio obłowić! No więc kupiłam wędkę i poszłam do sklepu z gatunku tych, gdzie przed przeceną bluzka kosztuje mało, a po przecenie zajebiście śmiesznie malutko (plusy życia w dużym mieście - od burżujskich butików, przez sieciówki, supermarkety, second handy aż do lumpeksów - mamy wszystko, o każdej porze dnia, a czasem nawet nocy). Haha, a teraz najśmieszniejsza część: kupiłam wyjebananą bluzkę z kołnierzykiem, ćwiekami i baskinką. W dyskoncie. Bo żadna sieciówka nie oferowała podobnej. Haha!

Gdzie jest Ninka podczas tych wszystkich przecen ja się pytam?

W ogóle nie wiem o co mi chodzi. Ja chcę tylko studiować japonistykę. I miec sprawne łącze internetowe. Chcę żyć. I chcę wierzyć.

O, a to ja i moje Bieszczady.
Wiele bym dała, by tam teraz być.


4 komentarze:

  1. Trzymaj się! hrabinka Cie tuli :* ja też lubię narzekać, zaraz potem dochodzę do wniosku że świat jest piękny, a potem dostrzegam że jestem w Rypinku i tak dookoła. +eh przeceny i to w Stradivariusie, no ale ja pewnie już na nie nie zdążę albo zostaną same duże rozmiary jak zwykle, eheh...a Ninka też jest w Rypinku i cóż, nikogo nie cieszy to że tkwimy w tej durnej mieścinie :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też nie cieszy, ze tam tkwicie :<<<< zdawać na studia i przyjeżdżać do Poznania xD
    a przeceny w Stradivariusie to niestety głównie rozczarowania pod tytułem "Łeee jakie piękne (tu nazwa oglądanej rzeczy)! Kurwa, mają tylko 42 i 44!" (ale ja i tak przymierzam, bo a nuż xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, no niestety, ja byłam zaraz po świętach na przecenach, nie były takie mocne, ale moje rozmiarki :D eh, moje plany studiowe to Wawa, Akademia Fotografii czeka, w Poznaniu niby też jest, ale tylko weekendowo :C ale będę pewnie was odwiedzać, zrobię jakieś sesje przy okazji hehe, no jeśli mnie zaprosicie!

      Usuń
  3. Przyjedź. Mnie też jest smutno, potrzebujemy się teraz nawzajem :<<

    OdpowiedzUsuń